środa, 7 lipca 2010

eee panie, czyli ostatni zjazd na łotwie\\

Open'er, Open'er i po Open'erze. W moim wykonaniu krótko, ale intensywnie. Z beforem na plaży i afterem, zwanym także 'melanżem ostatecznym', który zaczął się w czerwonym namiocie, a skończył się w moim przypadku wczoraj, oficjalnym zdjęciem openerowej bransoletki. I w tym miejscu wielkie yoł, a także wielkie 'eee panie!' dla całej wspaniałej ekipy melanżu ostatecznego. Przypadkowe spotkania w 250 tysięcznym tłumie rządzą (tak Natalia, mowa o Tobie). A jak na kogoś w takim tłumie wpada się przypadkiem kilka razy (tak, mówię o Łotyszach) to musi być przeznaczenie!


before na plaży

A propos Łotyszy. Czy nie uważacie, że pisząc inwokację do 'Pana Tadeusza' Mickiewicz się pomylił? Powinno być 'Łotwo ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, ile Cię trzeba cenić ten tylko się dowie kto Cię stracił...". Pomylił się też wcześniej w Konradzie Wallenrodzie, bo założę się to wcale nie Litwini wracali z nocnej wycieczki, tylko Łotysze z nocnej wracali imprezy. Panie Adamie! Po latach prawie 200, znalazła się KOBIETA, która Pana poprawia! Pan był ponoć wieszczem narodowym! Dlaczego Pan kłamał? Przecież to Łotysze rozkręcają imprezę. Eeee, Panie! Zapewne Pan na Open'era nie jeździł.

Były też koncerty. Ale średnio mi się chce pisać o koncertach. Jest tyle recenzji chociażby na lascie, że rzygać się chce. Czytałam kilka z nich. W większości są bardzo zabawne. Och, jak mnie cieszą spostrzeżenia tych recenzentów! The Hives to nie to samo co Mando Diao? Naprawdę? O kurwa, nie żartujcie?! Bystrzaki... Nieważnie. W paru słowach o The Hives.


Było tak. Stoję sobie spokojnie w grupie znajomych pod sceną. I nagle pojawiają się ONI! W strojach marynarzy! W tym właśnie momencie zapomniałam o swoich zdezorientowanych towarzyszach i z piskiem rzuciłam się do przodu by być jak najbliżej sceny. Euforia - to chyba słowo, które jest najbliższe określenia stanu w jakim się znajdowałam. Gdy zaczęli grać. Jak Pelle zaczął swoje 'przemowy', moja radość nie miała granic. Nareszcie mogłam wszystkie teksty wykrzykiwać i nikt nie patrzył na mnie jak na debila. Więc darłam mordę jak głupia. Najlepsza była jednak Josi, która w środku setu wyznała mi, że zaraz się popłacze... Spoko.
Wracając do przemówień Pelle. On chyba naprawdę uważa się za króla Szwecji czy coś, bo jest tak pewny siebie, że wręcz zarozumiały! Nie szczędził pochwał sobie ani reszcie zespołu. Kazał nawet publiczności wołać o bisy, a oszołomiony tłum zgodnie wołał 'one more! one more!' Poza tym uraczył nas opowieścią o tym, jak to on i jego szanowni koledzy przyjechali do Polski na końskich grzbietach. Pozdrawiam.

weeee!

The Hives grali bardzo energetyczny set. Odkrywcze, wiem, ale co ja mogę o nich powiedzieć jak nie to, że są pieprzonym wulkanem energii? Bandą szaleńców z ADHD, nawet ci grubsi członkowie (btw. oni muszą naprawdę sporo jeść skoro nie chudną podczas trasy...). Chris i to, co on wyczynia z pałeczkami to istny meisterstuck. Dr. Matt Destruction na basie jest niesamowity. Vigilante jest czarujący i nie zdjął marynarki podczas koncertu. I wreszcie Howlin' Pelle Almqvist. Oczy szaleńca. Ludzie, on jest z 1978 roku (mój ulubiony rocznik) czyli ma 32 lata, kondycji i pokładów energii większość polskiej młodzieży może mu pozazdrościć. Jak on się drze. Jak on się rusza (epicki taniec pupką, hell yeah!). Jak bardzo jest pewny siebie. Jak bardzo go pożądasz! Tak, Ty! Jak się jarasz gdy zaczyna rozpinać koszulę na scenie! Hallelujah!


Jednak. Moje marzenie się nie spełniło, gdyż Nicholaus Arson nie stawił się na miejscu zdarzenia z powodów zdrowotnych, więc uznaję koncert The Hives jako niezaliczony. Muszę KONIECZNIE wybrać się jeszcze raz!



O Ded Łeder nie chce mi się pisać, poza tym Josi bardzo chciała. Powiem tylko tyle: Alison - kiedyś, w jakimś ciemnym barze, przyjebie Ci tak, że nie wstaniesz. Jesteś denerwującą ropuchą, której little tornado pierdolnęło we włosy.
Jack White - nie pij tyle. Albo dobra, pij i tak ci dobrze wychodziło.(Szczególnie I blink.I Eye.My eye blink.Lie. Manipulate!) I buty masz fajne. I wyjeb Alison.
Jack Lawrence - chcę poznać Twojego fryzjera.
Dean - och, ach Dean!

Potem był jeszcze Fatboy Slim, ale o nim to już w ogóle nie chce mi się pisać. Josi też pewnie nie. Chodzi plotka, że 400 dresów ze Szczecina przybyło na jego 'koncert'.



A to fragment koncertu The Hives. Zwróćcie uwagę na:
1. Przemówienia Pelle.
2. Chrisa i pałeczki.
3. Epicki taniec pupką.
4. Buziak dla fana, który próbował wbić na scenę.
5. Ilu nie mężczyzn i nie kobiet było na Open'erze lub ile nieogarniających osób było na Open'erze.
6. Ludzi klaszczących na klęczkach.
7. Skromność Pelle.

Na sam koniec anegdotka: Idziemy z Josi po Gdyni, a jakaś mana do kolesia z tekstem 'o! Wiesław! o 17 de HIWS, idziemy na to?'
Facepalm ostateczny.

O nie! Jednak nie! Ktoś na lascie pyta jak zdjąć openerową bransoletkę...


Jag älskar dag!

czwartek, 1 lipca 2010

open'er troll\\


Pamiętam dokładnie minę mojej mamy, gdy oświadczyłam jej w 2006, że jadę na Heineken Open'er Festiwal zobaczyć koncert Franz Ferdinand i jeśli mi na to nie pozwoli, to zrobię to bez jej zgody. Miałam wtedy 15 lat. Widząc moją zdeterminowaną minę, mojej mamuni nie pozostało nic innego niż zarezerwowanie sobie pokoju w hotelu (Orbis, potem jeździłam windą z CKOD) i czekanie na mnie do później nocy, aż uda mi się wrócić. A ja szalałam przy Placebo, Pharrellu Williamsie pierwszego dnia i Skin, Franzu, a także Scissor Sisters, którzy zrobili na mnie wtedy ogromne wrażenie. Leżałam potem na trawie, z moją znajomą i niemalże płakałam, że już nigdy nie będzie mi dane zobaczyć Franz Ferdinand na żywo. Pamiętałam o tym dwa lata później, gdy czekałam na nich podekscytowana, jak na nastolatkę przystało, na balkonie 'Stodoły'. Od tego czasu widziałam Franz Ferdinand sześć razy w pięciu różnych miastach, w trzech krajach, a na Open'erze jestem co rok.


W 2007 było równie wspaniale. Grali między innymi: Bestie Boys, Bloc Party (och, zachód słońca!) i Muse, którego nigdy nie zapomnę! Mój brat, którego wspaniałomyślnie na ich koncert zabrałam i który o mało nie wytrzymał do Muse, zapewne się ze mną zgodzi, że to co chłopaki zrobili na scenie i ze sceną jest nie do opisania. Miliony świateł, hipnotyzujących wizualizacji i perfekcyjnie, naprawdę prawie bezbłędnie grający zespół doprowadziły mnie do łez wzruszenia (Bliss) by za chwilę wyzwolić we mnie nieokreślone pokłady energii! Och, nie mogę się sierpnia doczekać! Widziałam po Muse naprawdę sporo koncertów, ale takie show dają tylko ONI. Nie podoba mi się kierunek twórczości jaki sobie ostatnio obrali, ale za pierwsze cztery płyty i za ich gigi, podczas których wszystkie wizje Matta Bellamy stają się rzeczywistością chylę czoła. Uwielbiam Muse.


Dalej 2008 wyjątkowy, bo pierwszy w duecie z my favourite gig fellow czyli z Josi i naszą wspólną, niesamowitą kumpelą Olgą. Czy to były nasze pierwsze wspólne koncerty, Aś? Josi nie do końca ogarniała o co mi kamman, jak z wypiekami na twarzy opowiadałam jej jak to fajnie jest na Open'erze, ale od czasu gdy ją tam zaciągnęłam też jest na Babich Dołach co rok. W line upie m.in.: The Chemical Brothers, Jay-Z, The Raconteurs, Editors, Sex Pistols, Goldfrapp, The Cribs i mój highlight: Interpol. Banksy i koledzy zaczeli od 'Pioneer to The Falls'. Razem z zespołem zaczęli fani, którzy odśpiewali kawałek tak głośno, że Paul momentami był przez nich zagłuszany. Josi się to nie podobało, jednak ja i fani byliśmy wniebowzięci, widząc wzruszenie malujące się na twarzy Paul'a. Poza tym to dostałam kciuka od Daniela na koniec koncertu i nie raz miałam łzy w oczach. Kolejne co pamiętam: wizualizacje The Chemical Brothers- wow! Klaun pojawiający się na telebimach był bardzo realistyczny, momentami przerażający. Niesamowite! Editors zaliczyli dobry set. Sex Pistols... . Jack White był. Wyszedł na scenę i rzucił na przywitanie 'Do widzenia, Polska!'. Bo on Polakiem jest... Prawie. Josi piszczała w pierwszym rzędzie, ja w ostatnim z bólu bo sobie coś z nogą zrobiłam.

Wreszcie 2009. Taaa. Muzycznie i line up'owo: wow, ale zafundował mi akcję, po której nie rozmawiałam z pewnymi osobami rok! Z innymi, nadal nie gadam. Spoko. W wow line up'ie: Kings of Leon, Arctic Monkeys, Placebo, The Prodigy, Lily Allen, The Kooks, Pendulum, Gossip, The Ting Tings, White Lies. Mój highlight: Late Of The Pier, dla których olałam Arktyczne Małpy i nie, nie żałuję tego co zrobiłam bo Alex i jego koledzi zawiedli i nie, nie chodzi tu o to, że padło nagłośnienie (kilka razy), a o to, że po prostu dali ciała. Nie dali za to ciała Placebo, których słabo wspominałam z pierwszego Open'era. The Kooks na plus, bawiliśmy się na nich z grupą wspaniałych ludzi, którzy bardzo chcieli 'do Luke'a' i pokazywali jak bardzo 'kochają de kuks'. Caleb Followil natomiast przykleił sobie kostkę do czoła. Nagrodę na najbardziej urocze gwiazdy festiwalu zdobyły Lily i Beth <3


za zdjęcie Late of the Pier dziękuję Marcinowi Bąkiewiczowi

Nadszedł rok 2010. Tym razem wybieram się tylko na czwarty dzień festiwalu. Dlaczego? A co miałabym oglądać np. dzisiaj, w czwartek? Pearl Jam? Ben'a Harper'a? Ja jebię, Łąki Łan? No thanks. Ewentualnie zobaczyłabym Yeasayer. W piątek - tylko Klaxons i to jedyny zespół, którego żałuję, że nie zobaczę. W sobotę jest w sumie Kasabian, ale oni po pierwsze zazwyczaj słabo wypadają w plenerze. Po drugie widziałam ich ostatnio w Berlinie, a od tego czasu nic nowego raczej nie stworzyli. Dochodzimy do niedzieli. Na koncert The Hives czekałam parę dobrych lat, więc raczej nie odpuszczę. No i będzie Jack Lawrence, z kolegami! I ten polaczek od 'do widzenia, Polska!' może powie coś równie zabawnego. Na to, że line up jest wyjątkowo słaby wskazuje także sprzedaż biletów z polem namiotowym (w tamtym roku wysprzedały się w kwietniu, w tym dwa tygodnie temu...). I to, że pan Mikołaj Ziółkowski musiał na World Stage przerzucać w ostatniej chwili Polskich wykonawców, żeby coś się w ogóle na nich działo. Może trzy festiwale to za dużo dla biednego Alter Artu? Co zagra przed Muse, Ziółku? Mam nadzieję, że to dźwigniesz i mnie zaskoczysz. Pozytywnie zaskoczysz... Dla porównania Pukkelpop > jak dla mnie kombos roku, Benicàssim czy nawet Pohoda Festival.
Sorry Open'er, you've lost this year.

Jednak. Gratulacje dla Alter Artu. Stworzyli w Polsce festiwal, na którym panuje świetna atmosfera. Na który przyjeżdżają ludzie z całego świata. I zazwyczaj nie ma siary. 2010 uznaję za potknięcie, wypadek przy pracy.

Panie Mikołaju Ziółkowski - uwielbiam Pana i serdeczne dzięki!