poniedziałek, 21 czerwca 2010

summer is (not) overrated\\

Jaki piękny początek - dziś pierwszy dzień lata. W szkołach zajęcia się kończą i mentalnie robi się gorąco. Niektórych tak grzeje, że biegają w krótkich spodenkach, a przecież jest zimno! Wokół ogólna radocha i rzyganie tęczą. Ponieważ dzisiaj oficjalnie poszły się jebać wszystkie moje wakacyjno-festiwalowe plany. Cofam się w czasie. Mniej więcej o rok. Też mnie wtedy cieszyło nadejście lata i wakacji!



Do Krakowa na Selector Feastiwal wybrałyśmy się głównie z powodu Franz Ferdinand. Boscy Szkoci nie zawodzą nigdy. Widziałam ich w akcji 6 razy i nie odnotowałam słabego występu. Alex Kapranos wodzi publikę za nos. Rzuca zalotne spojrzenia, nieustannie kokietuje fanów w pierwszych rzędach. Wystarczy kombos: spojrzenie + ruch brwami i ma Cię! Aż iskrzy! Ciekawe czy jest świadomy, że 3/4 fanek wraca z jego koncertów przekonanych, że mu się podobają... Wcale bym się nie zdziwiła gdyby okazało się, że 'This Fire' pisał patrząc w lustro.
Był także Fisherspooner, którego show był dla mnie największą niespodzianką wieczoru. Tańce, przebieranki, wizualizacje... Niby się o tym słyszało, ale nie byłam na to gotowa. Och, jakie to było alternatywne!


Kloodi i Margee, a w tle Fisherspooner - gwiazda muzyki elektro.


Największą niespodzianką festiwalu był dla mnie jednak norweski Royksopp. Hipnotyczny set, fantastyczna i przesłodka Anneli Drecker, Torbjorn nieustannie krzyczący, że kocha Polskę...
Później gdzieś czytałam recenzję tego koncertu i pan dziennikarz, bardzo na te właśnie okrzyki narzekał. Nie rozumiem dlaczego. Uważam, że były cudowne i spontaniczne, a dokładniej cudowne bo spontaniczne. Torbjorn! Nie żałuj sobie okrzyków! Jesteś Norwegiem! Wikingiem jesteś!
W epicentrum euforii znalazłam się gdy usłyszałam pierwsze dźwięki 'What else is there?' z którym Annieli dała sobie wspaniale radę. Nie zostałam na bisy. Uciekała mi ekipa. Mogłam pozwolić im uciec i wracać sama. Młoda byłam...

Na początku miałam zamiar streścić wszystkie moje zeszłoroczne, wakacyjne wydarzenia, ale dużo tego cholera! Konkluzją miało być to, że tego lata nie mam ani jednego biletu. Selector opuściłam, na Opener wybieram się tylko niedzielę, z Pukkelpop'a też nic może nie wyjść i te wakacje będą bardzo, bardzo nieudane. Chciałam się trochę pożalić i pokazać jaka to ja nieszczęśliwa. Jednak tego nie zrobię!

W trakcie pisania o Fisherspoonerze dostałam na Facebooku wiadomość od znajomej (z koncertu Kasabian) z propozycją wyjazdu na Queens Of The Stone Age w sierpniu do Berlina.

'Byłam już na koncercie QOTSA w Zitadelle Spandau - to uroczy zameczek/pałacyk (jak zwał tak zwał) pośród którego piwo lało się strumieniami i pachniało konopiami. Klimat, którego nie wolno przegapić ;)'

Brzmi kusząco, prawda? Może nie będzie aż tak źle?
Uch, robi się gorąco!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz